Dziś kolejny post z recenzją produktu, który może stać się prezentem gwiazdkowym (pierwszym była książka Bobbi Brown Perfekcyjny Makijaż, o której pisałam tu [klik])
REMINGTON PEARL STRAIGHTENER - PROSTOWNICA DO WŁOSÓW - MODEL S9500
Nad zakupem porządnej prostownicy myślałam długo. Moje wcześniejsze były takie zwykłe, bez możliwości regulacji temperatury, przez co nie używałam ich zbyt często, bo paliły włosy. Po przeczytaniu wielu opinii zdecydowałam się na zakup prostownicy Remingtona i nie żałuję ;)
Prostownica przychodzi do nas w dość sporym, ładnym pudełku. Myślę, że idealnie nadawałoby się do zapakowania jako prezent ;))
Wewnątrz oprócz prostownicy znajdziemy srebrne etui odporne na wysoką temperaturę oraz sztuczne perły, które są całkiem miłym dodatkiem ;))
Oto co obiecuje producent:
"Płytki z powłoką Advanced Ceramic Ultimate z prawdziwymi Perłami - 15x więcej ceramiki dla 8x gładszych włosów i 5x dłuższej żywotności płytek dla efektu profesjonalnej stylizacji"
Ja osobiście nie wierzę w to, aby płytki zawierały prawdziwe perły ;)) Jednakże na ich plus trzeba zaliczyć to, że są lekko ruchome, dzięki czemu wyrównują nacisk na włosy oraz to, że są dość sporych rozmiarów, przez co prostowanie idzie sprawnie. Gładko suną po włosach, nie szarpią ich.
Kabel o długości 3m z obrotową końcówką zdecydowanie ułatwia manewrowanie prostownicą, szczególnie z tyłu głowy.
Wygodna jest również funkcja blokady płytek.
Cyfrowa kontrola temperatury z wyświetlaczem LCD. Zakres temperatury jest szeroki - 150*C-235*C. Ja zwykle prostuję włosy temperaturą od 150*C-170*C i to w zupełności wystarcza. Prostownica nagrzewa się bardzo szybko (do 10-15 sekund). Kiedy już osiągnie wybraną przez nas temperaturę sygnalizuje to krótkim "pikaniem" :D
Przyciski do włączania/wyłączania prostownicy oraz do regulacji temperatury znajdują się z boku, a nie u góry, tak jak w innych modelach prostownic Remingtona, dzięki czemu mamy pewność, że przypadkowo nie zmienimy sobie temperatury w czasie prostowania.
Jeśli ktoś jednak mimo wszystko boi się tego, że zamieni sobie temperaturę podczas prostowania, można przytrzymać "-" - w ten sposób włącza się blokada przycisków, co sygnalizuje kłódeczka pojawiająca się na wyświetlaczu.
Ja swoją prostownicę przechowuję w załączonym etui. Dzięki temu nigdzie nie plątają mi się kable, a ona sama jest bezpieczna. Przeżyła w nim też podróż pociągiem przez całą Polskę.
Poza tym zawsze kiedy prostuję włosy, rozkładam sobie to etui na biurku i na nie odkładam prostownicę, ponieważ nawet kiedy przewróci się na bok to nic jej się nie stanie ;)
Dzięki temu, że prostuję włosy niską temperaturą nie niszczę ich tak bardzo, jak kiedyś. Widzę, że są w zdecydowanie lepszym stanie, nawet kiedy zdarzy mi się prostować je codziennie. Oczywiście obowiązkowo używam środków chroniących przed wysoką temperaturą (chwilowo moim ulubieńcem jest spray termoochronny z Avonu).
Prostownica nie nagrzewa się cała, więc nie musimy się martwić, że poparzymy sobie palce ;) Ponadto objęta jest pięcioletnią gwarancją.
Prostowanie zajmuje mi około 10 minut, efekt jest trwały, mimo że moje włosy mają skłonność do wywijania się we wszystkie strony świata ;) Należy zaznaczyć, że w starciu z deszczem lub mgłą, nawet najdokładniej wyprostowane włosy nie mają szans - po paru minutach końcówki mam już lekko falowane.
Zakupiłam ją w kwietniu w sklepie internetowym [klik] i jestem ogromnie zadowolona. Uważam, że jest to jeden z moich lepszych zakupów.
Jeśli już muszę czasem wyprostować włosy, to chcę to zrobić szybko i niską temperaturą, a dzięki tej prostownicy mam wreszcie taką możliwość. Polecam ;)
Na koniec przedstawiam Wam efekt prostowania na moich włosach :) Po lewej przed, a po prawej po. Niestety, zdjęcia są robione z flashem w sztucznym świetle, bo kiedy mój Fotograf wraca z pracy na dworze jest już ciemno :) Włosy są świeżo po myciu i na dodatek bez użycia środków stylizujących, dlatego są lekko napuszone, ale mimo wszystko moim zdaniem efekt jest widoczny.
Na koniec przedstawiam Wam efekt prostowania na moich włosach :) Po lewej przed, a po prawej po. Niestety, zdjęcia są robione z flashem w sztucznym świetle, bo kiedy mój Fotograf wraca z pracy na dworze jest już ciemno :) Włosy są świeżo po myciu i na dodatek bez użycia środków stylizujących, dlatego są lekko napuszone, ale mimo wszystko moim zdaniem efekt jest widoczny.
Pozdrawiam,
Asia.
Najlepsze są właśnie te prostownice co można samemu ustawić sobie temperaturę, ja mem z rowenty (rowenta sf 7870) i jestem zadowolona, też nie pali włosów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
No właśnie teraz już wiem, że warto mieć tą opcję w prostownicy ;) Jako nastolatka było mi wszystko jedno :D
UsuńJa posiadam prostownicę z Philipsa, również z ustawieniem temperatury, i jestem zadowolona, bo prostuję włosy praktycznie codziennie ;)
OdpowiedzUsuńA notka wydaje mi się bardzo przydatna ^^
pozdrawiam ;*
http://cytruska.blogspot.com/
No ja, kiedy muszę, też prostuję codziennie. Moje włosy niestety są bardzo nieposłuszne i uwielbiają wywijać się w każdym kierunku, co mnie irytuje nieziemsko :D
Usuń